,

EUCHARYSTIA I WSZYSCY ŚWIĘCI

Lubię rozpocząć dzień od porannej Eucharystii.

Nie zawsze mi się udaje na niej być rano, gdyż praca według określonego planu w szkole często mi to uniemożliwia.

Msza święta dodaje siły, a jednocześnie uspokaja i wycisza, napełnia Bożą energią i pomaga stawić czoła codziennym obowiązkom. Na każdą Eucharystię przychodzi całe niebo – wszyscy święci.

Czasami też słowa usłyszane podczas Mszy świętej stają się zapowiedzią wydarzeń, które dopiero mają nadejść…

Piątkowy poranek. Jako że zaczynam pracę ciut później - udaje mi się wyjść na Mszę świętą na godz. 630. Zostawiam śpiący jeszcze dom. W drodze powrotnej załatwię szybkie zakupy.

Przede mną długi dzień. Praca, w międzyczasie wyczekana wizyta w okulisty, druga praca. Przy odrobinie szczęścia posilę się obiadem.

O 1200 kończę pracę w szkole. Chyłkiem, prawie incognito, niemal biegnąc, przemykam szkolnym korytarzem, żeby mnie nikt nie zatrzymał. Myk myk i jestem na parkingu.

1201 w samochodzie.

1210 – zaplanowana wizyta w gabinecie okulistycznym w centrum miasta. Marne szanse, że zdążę…

Ale prowadzę spokojnie. Wiadomo, gdy się człowiek śpieszy…

Ku mojemu zdziwieniu mam same zielone światła.

1211 na miejscu pod poradnią.

Po chwili wyję jak ranny zwierz. Okazuje się, że zapomniałam portfela zostawiając go w innej torebce, z którą byłam na porannej Eucharystii. O drobnych na parkometr mogę pomarzyć. Przetrzepuję samochód i torbę. Nie ma tego wiele - 2,50 zł. Za to znajduję dawno zaginiony długopis, pamiątkę z Portugalii i skasowany bilet autobusowy dziecka. Marna pociecha.

Wysupłane 2,50 zł. pozwala określić czas parkowania – godz. 1257.

Wzywam wszystkich znanych mi świętych, żeby nie było poślizgu.

Jest 1215. Uśmiechnięta pani w recepcji spokojnie mówi mi, że wchodzę zaraz po pacjentce w gabinecie. Kicam z radości!
A więc zdążę przed upływem czasu parkowania!

Rzeczona pacjentka wychodzi, a jakże… po 30 minutach!!!!

Wciąż wzywam na pomoc kolejnych Świętych w niebiosach. Przypominam sobie dzisiejszy poranny komentarz celebransa, że jeśli zaczęliśmy dzień od Eucharystii, to Pan nas nie opuści.

Obyś miał, księże, rację!

Do gabinetu wchodzę około 1250. Pani Doktor przeprowadza kolejne badania. Staram się nie myśleć o upływającym czasie… Tymczasem okulistka nieśpiesznie wypełnia kolejne strony dokumentacji medycznej, nie będąc w ogóle świadoma, że oto ważą się losy mojego mandatu. Skwapliwie przytakuję na wszystkie zadawane pytania i obiecuję solenne zastosowanie się do wszystkich wytycznych. Połowy z nich nie słyszę, przebierając niecierpliwie nogami.

Wyfruwam z gabinetu. Jeszcze uzupełnianie danych osobowych w recepcji. Chwalić Pana - nie ma kolejki!

Wybiegam z poradni i sprintem dopadam auta. Jest 1258!

Przypominam sobie słowa psalmu z porannej Eucharystii: „Pan mą ucieczką i moją radością”.

Boża obecność i wstawiennictwo świętych jest w moim życiu niezaprzeczalne, wręcz namacalne. Są takie chwile, że prawie czuję kroki Boga koło siebie. To cudowna świadomość, że człowiek nigdy nie jest sam. I wtedy żadna podbramkowa stresująca sytuacja nie jest mnie w stanie pokonać.

mf

do góry